Dziennikarz sportowy to ma fajne życie – twierdzi Andrzej Martynkin w pierwszych słowach swej książki „Pieniądze te ukradłem” i przez 400 stron skrupulatnie udowadnia tę tezę.
Dzięki pracy dziennikarskiej zwiedził pól świata. Był za kołem podbiegunowych, północnym i południowym zarówno w lecie jak i w zimie. Jeździł samochodem po zaśnieżonej tundrze i zamarzniętych fińskich jeziorach. Penetrował podzwrotnikową dżunglę i bezdroża sawanny. Lądował w 59 portach lotniczych.
Nasz dziewięćdziesięciolatek zaczynał pracę dziennikarską w czasach telefonów analogowych, maszyn do pisania i dalekopisów. Nie istniały komputery, Internet i poczta elektroniczna, nie słyszano o telefonach komórkowych łączących nas z każdym zakątkiem świata. A telewizja była czarno biała.
Łatwo nie było, ale dawaliśmy radę – uśmiechał się A.Martynkin.
Jak to się stało musiał tłumaczyć się przed urzędem skarbowym (wówczas nazywanym finansowym) z zakupu samochodu marki Zastawa 750? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie na łamach książki seniora Andrzeja.
HG Fot. Michał Zakrzewski